Radośnie Pokręcone Granie

W zeszłym roku grany był w polskich kinach sympatyczny islandzki film pt. Astropia.  Taka to była komedia romantyczna, ale muszę tu skrobnąć coś na jej temat – bo to film o moim ulubionym hobby. W największym skrócie – film opowiada historię rozpieszczonej laski, która znienacka zostaje bez środków do życia i podejmuje pracę w sklepie dla nerdów – w dziale erpegów – no i postanawia sama zagrać, żeby sprawdzić na własnej skórze o co chodzi z tym RPG.
Oczywiście jak to w takich filmach bywa, erpegi Odmieniają Jej Życie ™. Ale mimo przewidywalności fabuły i kilku scenariuszowych mielizn Astropię obejrzeć warto – towarzystwo nerdowe znajdzie tu mnóstwo uroczych  smaczków, a laicy dostana piękne, łatwe i podane na tacy wyjaśnienie co to w zasadzie są te erpegi.
W mojej ulubionej scenie filmu bohaterka – sama zupełnie początkująca graczka – opowiada jakiemuś wyglądającemu  jak corporate drone facetowi, na czym polegają erpegi. Opisuje mu po prostu swoją pierwszą sesję – i robi to tak, że facet wychodzi z wielką sterą podręczników i workiem kostek. Zatem i ja spróbuję tak poopowiadać…

Ostatnio na sesji ja i moi towarzysze odkryliśmy tajemniczą podwodną budowlę, pozostałość po wspaniałej, magitechowej cywilizacji,
która zamieszkiwała nasz świat przed wiekami. Czy wspominałam, że jesteśmy wszyscy świetnymi wojownikami i wybrańcami  niepokonanego boga słońca? Podwodna budowla była zarazem konstrukcją regulującą przepływ magii w całej okolicy – i właśnie niedługo przed naszym przybyciem uległa awarii. Na szczęście mielismy wśród nas inżyniera-znawcę takich budowli i zasilanych magią mechanizmów, więc udało nam się naprawić usterkę. W dodatku znaleźliśmy tam wspaniałe magiczne artefakty, których posiadanie uczyniło z nas wojowników wręcz niezwyciężonych. Jest tylko jeden problem – budowla pilnowana jest przez olbrzymiego wodnego potwora o głowie kraba i cielsku morskiego węża, który nie może pozwolić nam na wyniesienie stamtąd niczego. Czy rzeczywiście jesteśmy niepokonani?
Przekonamy się w następnym odcinku…

Wszystko to w systemie Exalted – jednym z fajniejszych rpegów, z jakimi miałam ostatnio do czynienia.

A gdyby ktos nadal nie wierzył, że erpegi to fun, zawsze może zajrzeć na zaprzyjaźnionego bloga, gdzie znajomy zamieszcza teksty
z większości pogryw, w których biorę udział. Stay tuned!

Erpegizacja popkultury?

Byłam ostatnio na konferencji poświęconej nowym serialom. Najciekawszy, jak można się było spodziewać, był blok tematyczny poświęcony przemianom w odbiorze seriali i telewizji jako takiej – prezentowane na konferencji badania statystyczne jasno dowodziły, że większość oglądaczy seriali nie ogląda już telewizji pojętej jako pudełko z ekranem i anteną (czy kabelkiem). Wśród ludzi w moim wieku z połowa ściąga z sieci i ogląda kiedy chce, a im przepytywani młodsi – tym jest to częstsza praktyka. Powyższe jest oczywiste dla każdego, kto ma oczy w głowie i rozgląda się nimi po okolicy – ale z opisanego sposobu odbioru wypływają ciekawe wnioski. Po pierwsze – widzowie domagają się kontroli nad tym co i kiedy oglądają. Po drugie – oglądaczom chce się ściągać, robić torrenty i napisy, angażować na forach, pisac fanfiki – i to coraz bardziej. Po trzecie – twórcy seriali już zaczęli się dostosowywać do takiego podejścia widzów, dając im produkty, które nie tyle wymagają oglądania, co dłubania, sprawdzania, śledzenia kilku mediów na raz (idealnym przykładem jest serial “Lost” i poświęcone mu fora służące zgadywaniu, o co kamon w poszczególnych scenach, migawkach i niuansach). Rośnie nam zatem w siłę pokolenie widzów zaangażowanych, współtworzących, rozwiązujących zagadki i tropiących tajemnice. Pokolenie które pragnie interaktywności, uczestnictwa w grze. Ciekawe, kiedy erpegi przestaną być niszą…